I
wish I was made, rebuilt–up and fake
Zaburczało jej w brzuchu. Najpierw to
zignorowała, ale gdy rozległ się krzyk Godzilli, nie miała wyboru. Podniosła
się z podłogi, na której siedziała i opuściła swój azyl, swoją samotnię. Kroki
skierowała w stronę kuchni. Nie weszła jednak, słysząc, że ktoś tam rozmawia.
Od razu rozpoznała głosy. Loki znów spierał się o coś z
Renem. To nie tak, że zamierzała podsłuchiwać. Nie tego robić, ale... Słysząc swoje imię, schowała się za drzwiami
– Naprawdę jesteś uparty – stwierdził Ren, kręcąc głową z niedowierzaniem. – Za dużo się
martwisz.
– Za to ty za mało, więc jesteśmy kwita – prychnął Loki.
– Ignorujesz realne zagrożenie.
– Naprawdę nie umiesz okazywać troski we właściwy sposób.
– Ja tylko stwierdzam fakt. Ona jest niebezpieczna.
– A my nie? – zapytał Ren, ledwo powstrzymując się od
śmiechu. – Słabo się kryjesz.
– Z czym? Z niczym się nie kryję.
– Martwisz się o nią.
– Ja jej nawet nie znam.
– Nie o to mi chodziło – powiedział Ren i westchnął
ciężko. Tris nie widziała jego twarzy, ale potrafiła sobie wyobrazić, jaką miał
minę. – Nie wiem jak tobie, ale mi ona bardzo kogoś przypomina.
– Tak?
– Nie udawaj. Dobrze wiesz, o czym mówię. Jest podobna do
ciebie sprzed lat.
– I to mnie w tym wszystkim najbardziej niepokoi –
oznajmił Loki po chwili milczenia. – Tris stąpa niebezpieczną ścieżką.
– Ty podążałeś tą samą drogą. Drogą do autodestrukcji –
zauważył Ren, po czym kontynuował: – A mimo to, zobacz, wyszedłeś na ludzi.
– Dzięki tobie.
– Też byłeś dziki i niebezpieczny. Tak samo jak Tris.
Jeśli ciebie daliśmy radę wyprowadzić na prostą, to i dla niej jest nadzieja.
– Obyś miał rację. Szkoda jej.
– Też tak uważam. Musi się jeszcze wiele nauczyć, ale to
bystra dziewczyna. Szybko się wpasuje. Zobaczysz.
– Postanowiłeś otworzyć przytułek dla zagubionych
duszyczek? – prychnął Loki zupełnie nie rozumiejąc zachowań przyjaciela. – Nie masz nic lepszego do roboty?
– Każdy zasługuje na szansę. Ty ją dostałeś, więc czemu
nie chcesz tej szansy dać Tris?
– To nie tak, że nie chcę.
– Więc o co? Przeraża cię? Ponieważ przypomina ci o
najmroczniejszym okresie twojego życia? – zapytał Ren, najwyraźniej trafnie, bo
na dłuższą chwilę zaległa cisza. – Nie wrócisz już do tego.
– Nie, to nie to. Ja tylko…
– Nadal masz problem, by dopuścić do siebie ludzi, nie?
Ale mi dałeś szansę. Tak samo było z Hex i Johnem. Teraz daj tą szansę Tris –
poprosił Ren. Loki westchnął ciężko. – Ponieważ uważam, że jeśli ktokolwiek ma
szansę do niej dotrzeć, to właśnie ty. A ona... Przyda nam się taka towarzyszka.
– Ja? Dlaczego?
– Właśnie dlatego, że ty najlepiej zrozumiesz jej
ciemność. Poza tym oboje jesteście Zmrokami. To jakiś punkt zaczepienia.
– Obgadujecie mnie? – zapytała Tris, wchodząc do kuchni.
Miała dość sterczenia za drzwiami i słuchania tych bredni. Nie była
szczeniaczkiem, którego można było przygarnąć. – Bardzo nieładnie.
– Tris, po prostu się o ciebie martwimy – wyjaśnił Ren i
uśmiechnął się do niej pokrzepiająco.
– Nie widzę ku temu potrzeby. Mam dla ciebie pracować.
Łączą nas relacje pracodawca pracownik. Nic więcej.
– Nie bądź taka zmierzła – mruknął Loki, lustrując ją od góry do dołu. – Jeśli na kogoś
można liczyć na tym świecie, to właśnie na Rena.
I wish I could lie and never could fail
Nie mogła spać. Źle się czuła. Od dawna już
nie brała Celebrera. Wiedziała, że powinna to zrobić. Przynajmniej raz na jakiś
czas, ale nie umiała się przemóc. Bała się koszmarów. Ale duszności i ból głowy
też nie były przyjemne. Jedna tabletka. Tylko jedna tabletka. Zaraz jej chyba
nie zaszkodzi.
Nie trwało to długo, nim wszelkie dolegliwości ustały. Wreszcie
mogła się zrelaksować. No, bo co takiego mogłoby jej się przyśnić? Straciła
wszystko, ale pomściła swoich najbliższych. Do Demonsów nie należała już od
dawna. Teraz miała dach nad głową i wygodne łóżko. W normalnym pokoju, a nie
schowku na miotły.
Obudziła się z krzykiem i cała zlana potem. Nie
pamiętała, co jej się śniło, ale serce wciąż łomotało w klatce piersiowej.
Dłonie drżały tak, że gdy chciała się napić, omal nie upuściła szklanki.
– Cholera…
Wzięła kilka głębszych oddechów i postanowiła wziąć zimny
prysznic. Może on ukoi nerwy. Chociaż odrobinę. Złudne nadzieje. Gdy wyszła
spod prysznica, wcale nie czuła się lepiej. Poza tym, że teraz jeszcze było jej
zimno. W takich chwilach żałowała, że nie ma puchatego szlafroczka, ale coś takiego było stanowczo poniżej jej standardów.
Przypomniało jej się, że w jednej z szafek widziała wino.
Rozgrzeje się i zrelaksuje. Przyjemne z pożytecznym. O tak. Tego było jej
trzeba. Toteż po cichu zakradła się do kuchni. Zapaliła światło i zmarła. Nie
spodziewała się, że ktoś jeszcze wpadł na podobny pomysł.
Zmrużyła oczy i łypnęła złowrogo na Lokiego. Siedział
przy stole, teraz krzywiąc się z powodu światła. W dłoni trzymał lampkę wina.
Butelka stała obok. Tris biła się z myślami. Była zbyt dumna, by przyłączyć się
do niego, ale wciąż zależało jej na winie.
– Co tak sterczysz? – zapytał beznamiętnie Loki. – Weź sobie
kieliszek.
– Ja nie…
– Po co innego mogłaś przyjść w środku nocy. Nie wyglądasz
na nocnego łasucha.
Miał rację. Westchnęła ciężko i zajrzała do szafki.
Kieliszka jednak nie znalazła. Niezrażona chwyciła szklankę i wróciła do stołu.
Usiadła tak daleko od Lokiego, jak tylko mogła. Szklankę przesunęła po blacie,
dając do zrozumienia, żeby i jej polał trunku.
– A ty nie wyglądasz na alkoholika – powiedziała ni z
tego ni z owego. W rzeczywistości jednak dopiero po chwili wpadła jej do głowy jakaś riposta.
– Bo nim nie jestem. Nie mogłem spać. Podejrzewam, że ty
też nie.
Wzruszyła ramionami. Wzrok utkwiła w kieliszku i mogłoby
się zdawać, że dostrzega tam coś niezwykle interesującego. I bodajże nie chodzi
o samą zawartość naczynia. Gdy ostatni raz popijała w domu wino, było to jeszcze za Demonsów w towarzystwie Ala. Otrząsnęła się z marazmu dopiero wtedy, gdy
zobaczyła, że Loki tłucze coś na stoliku.
– Tłuczesz niewidzialnego karalucha? - zapytała, przechylając głowę w bok.
– Nie.
Gdy już roztłukł dobrze biały proszek, zrobił z niego dwie kreseczki i wciągnął przez jakąś rurkę do nosa. Tris popatrzyła na niego krytycznie.
– Amfa? – zgadywała dalej.
– Nie.
– Wciągasz witaminę C nosem?
– Celebrer…
– Ohyda – wzdrygnęła się Tris.
Loki rzucił jej powątpiewające spojrzenie.
– Nie lubisz Celebrera?
– Nienawidzę go całym sercem lub przynajmniej tym, co z
niego pozostało. Poza tym jest ohydny w smaku.
– To prawda, że nie smakuje jak draże.
– Dlatego wciągasz go nosem?
– Ciężko pozbyć się starych zwyczajów – wyznał Loki i
przetarł nos grzbietem dłoni. – Nie jestem z tego dumny.
– Każdy ma takie rzeczy, z których nie jest dumny –
mruknęła beznamiętnie Szkarłatna i duszkiem opróżniła szklankę.
And live some beautiful days In a magical place
Wystarczała jedna tabletka, żeby miała koszmary przez
cały kolejny tydzień. Nienawidziła tego, że zawsze się na to nabierała. Jedna
jej zaraz nie zaszkodzi – co za kpina. Po tym jak obudziła się przestraszona,
już tylko leżała w łóżku. Wierciła się, przewracając z boku na bok.
Nie wytrzymała i wstała z łóżka. Podreptała do kuchni.
Tym razem światło było zapalone. Zajrzała tam niepewnie i natknęła się na
Lokiego. W dłonie wcisnął jej kubek z czymś ciepłym.
– Chodź do salonu – mruknął i nie czekając na odpowiedź,
wyminął ją. Chcąc nie chcąc, podreptała za nim. Patrzyła jak chłopak rozsiada
się na kanapie. – No siadaj – mruknął, klepiąc miejsce obok siebie.
Zmrużyła oczy i wybrała fotel. Jak najdalej od
Zaćmionego. Podkuliła pod siebie nogi. Była boso i trochę marzły jej stopy.
Dopiero wtedy przyjrzała się bliżej temu, co dostała od Lokiego.
Powąchała. Wyczuwała zapach kakao. Jednak na wierzchu
była też bita śmietana i drobniutkie pianki. Różowe i białe. Do tego szczypta
posypki w kształcie gwiazdek. Parsknęła śmiechem.
– Lubisz takie bajery? - zapytała, wciąż śmiejąc się pod nosem.
– A czemu nie? – zdziwił się Loki. – Nie zaszkodzi czasem
odrobina awangardy.
– I tęczowych kucyków pony…
– Myślałem, że dziewczyny raczej lubią takie rzeczy.
Tris wzruszyła ramionami.
– Jesteś gejem?
– Nie!
Patrzyła na niego jeszcze przez chwilę. Nie wyglądał na
geja. A nawet gdyby… To nie miało dla niej znaczenia. Zapytała raczej dla
żartu, bo tak jej się jakoś skojarzyło. Teraz jednak przeniosła wzrok na
kolorowy napój. Bomba kaloryczna. Doskonałe na sen…
Upiła niewielki łyk. Musiała przyznać, że to było
smaczne. Idealne proporcje. Nabrała na palec odrobinę bitej śmietany z posypką
i oblizała. Mogłaby wziąć do tego łyżeczkę, ale nie chciało jej się wstawać.
Tym bardziej, że było jej zimno.
Oberwała w głowę poduszką.
– Ej no! Co robisz… Ooo, kocyk…
– Wyglądasz jakby ci było zimno.
– Ale nie jest – skłamała.
– Ale po twoim stroju uznałem, że pewnie zamarzasz –
kłócił się Loki. – Przykryj się i bez dyskusji.
Udała obrażoną, ale otuliła się ciepłym nakryciem i z
zadowoleniem powróciła do konsumpcji.
– Jesteś dużo bardziej normalna, niż sądziłem –
powiedział nagle Loki.
– Niech cię nie zwiodą pozory… W końcu jestem byłym
demonem.
– Próbowałem być miły...
– Nie próbuj, to bezsensu – syknęła Tris. – A w ogóle, to skąd
wiedziałeś, że przyjdę?
– A wiesz, zamontowałem kamerę w twoim pokoju, więc
wiedziałem, że wstałaś.
– Dobre sobie. A na serio?
– No serio. Musiałem mieć baczenie na to, co robisz, czy
nie jesteś zagrożeniem. Swoją drogą miałaś fajną bieliznę.
Tris poczerwieniała i nie było wiadomo, czy ze wstydu czy
z gniewu. Odstawiła z hukiem kubek i poleciała do swojego pokoju. Wróciła dopiero po kilku minutach.
– Kłamałeś, chuju! – krzyknęła, wróciwszy do salony i
wycelowała w niego oskarżycielsko palcem. – Nic tam nie ma.
Loki wybuchł śmiechem.
– Nie
sądziłem, że tak łatwo dasz się nabrać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz