I wish I was
mad Fucked up and done
To była jej pierwsza misja pod rozkazami Rena. Jednak ku jej zdziwieniu
wcale nie szła sama. Tutaj praktycznie wszystkie akcje prowadzili razem.
Oczywiście każdy miał jakieś swoje zadania podczas takiego wypadu, ale
specjalnie się nie rozdzielali.
Widziała, jak na nią patrzą. Jak na bestię, ale nie zamierzała wyprowadzać ich
z błędu. Miała to gdzieś. Nie zależało jej na tym, by ją lubili. Poszła z nimi
po to, żeby zabić czas, czymś się zająć. Nie po to, żeby się z nimi
zaprzyjaźniać.
Jechali jeepem z towarem. Tris ze sporym sceptycyzmem patrzyła na skrzynki
pełne strzelb i pistoletów. Nie lubiła broni palnej. Gardziła nią. Każdy debil
mógł wtedy walczyć i nie potrzebował specjalnego treningu. No może z wyjątkiem
Energy, który spluwy używał dla ściemy, a w rzeczywistości był bardzo dobrze
zaznajomiony z walką w ręcz.
– Co się tak marszczysz? – zapytał Loki, spoglądając na nią kątem oka. –
Zostanie ci tak. – Szkarłatna nie odpowiedziała, a jedynie prychnęła cicho. –
Przecież rozumiesz, co mówię, nie?
– Co nie znaczy, że mam ochotę z tobą gadać…
– Czyli nic ci nie jest.
– Dlaczego sprzedajecie taki szajs? – powiedziała po chwili milczenia Tris,
zmieniwszy zdanie odnośnie konwersacji. Wzrok skierowała w stronę Rena. – Co?
– Bo to dochodowe – odparł rozbawiony. – Tam gdzie ludzie, tam konflikty, tam
gdzie konflikty, tam zawsze można sprzedać broń.
– Aha…
Dotarli na miejsce przed wyznaczonym czasem. Ich zadaniem było nie tylko
dostarczenie towaru, ale i zabezpieczenie miejsca odbioru.
– Hex, Loki – zwrócił się do nich Ren. – Sprawdźcie okolice. John zajmij się
towarem.
– A ja? – zapytała Tris. – Co mam robić?
– Zostaniesz tutaj ze mną.
– I co? I nic?
– Przydasz się tutaj. Nie możemy Johna zostawić samego z towarem – wyjaśnił
Ren. – Ktoś musi zostać i pilnować. Ja pomogę mu z rozładunkiem, więc miej oczy
szeroko otwarte.
– Ale przecież ja też mogę pomóc w rozładunku. Może nie wyglądam, ale jestem
silna. W końcu jestem...
– Nie - uciął Ren. - Hex też nigdy nie pozwoliłem tego dźwigać.
Nudziła się. Gdy Hex i Loki zabezpieczali okolicę, ona siedziała na krawężniku,
patrząc jak John i Ren wyładowują skrzynie z auta. Chwyciła leżący nieopodal
patyk i rozgarniała nim brud z pobocza, udając, że to najlepsza zabawa w jej
nędznym życiu. Byle tylko się czymś zająć.
Mimo to pozostawała czujna, choć mogło się zdawać, że nic nie zauważyła.
Tymczasem ona tylko czekała, aż podejdą bliżej. Kimkolwiek oni byli, z
pewnością nie mieli pokojowych zamiarów.
Chcieli ją załatwić po cichu. Ktoś zasłonił jej usta dłonią. Pozwoliła wciągnąć
się w ciasny zaułek, dając im myśleć, że wygrali. Nie zdawali sobie sprawy z
tego, z kim zadzierają. Cichutki trzask. Złamany kark. Szybkie cięcie i lejąca
się z tętnicy krew. Oba ciała podtrzymała, by bezszelestnie ułożyć je na zimnym
chodniku.
Pojawił się jeszcze jeden. Myślał, że ją dopadnie. Dureń. Wybiła mu bark, a
potem kopnęła go w brzuch. Bawiła się. Zamachnęła się i rzuciła sztyletem,
trafiając prosto między oczy.
– Trafiony, zatopiony - mruknęła do siebie, otrzepując z dłoni niewidzialny
pył.
Nawet się nie ubrudziła. Wyszła z zaułka jakby nigdy nic, ale wiedziała, że
jest ich więcej. Czuła ich obecność niedaleko. Nie zorientowali się jeszcze, że
ich kumple nie żyją i plan spalił na panewce.
– Tris, gdzie byłaś? – zapytał Ren.
– Tutaj…
– Zniknęłaś na chwilę.
– Poszłam za róg się wysikać – skłamała Szkarłatna, wywracając oczami. – A może
miałam to zrobić tu przy was?
Powiedziawszy to, rzuciła nożem w jego stronę. A jednak nie trafiła Rena.
Ostrze rozminęło się z jego głową o milimetry i wbiło w nogę facetowi za nim.
Drugi sztylet trafił w krtań, przebijając ją niemal na wylot.
Było ich jeszcze dwóch, a ona pozbawiła się sztyletów. Oczywiście mogła ukręcić
im łby lub odzyskać swoją broń. Ona jednak wybrała inne rozwiązanie. Chwyciła
jeden z pistoletów i wycelowała. Musiała wystrzelić cały magazynek, żeby go
trafić, a i tak zraniła go tylko w nogę.
Kolejny chciał zajść ją od tyłu, ale mocny kopniak w kość skroniową go
ogłuszył. Chwyciła głowę oprycha i przekręciła. Coś trzasnęło i mężczyzna padł
trupem. Pozostało jej tylko dobić tamtego, który kuśtykał, próbując uciec.
– A ty dokąd? – mruknęła i już miała go dogonić, kiedy ktoś zablokował jej
ruchy.
– A TY dokąd? – zapytał ją Loki, trzymając ją od tyłu pod ramiona tak, że nie
sięgała nogami do ziemi i jedynie machała nimi w powietrzu. – Zostaw go. Dostał już nauczkę.
I wish I was
bad and completely wrong
– Właśnie zabiłaś pięciu ludzi.
Co masz na swoje usprawiedliwienie? – zapytał Ren, groźnie marszcząc brwi.
– Ups?
– Ups? – powtórzył. – Ja ci dam ups! Dobrze wiesz, że nie zabijamy cywili!
– To oni zaatakowali pierwsi – mruknęła Tris. – To ich wina.
– Nie stanowili dla nas zagrożenia – zauważył Ren, wciąż patrząc na Szkarłatną
spod przymrużonych powiek. – Wystarczyło nabić im guza, ale nie było potrzeby
ich zaraz zabijać.
– Też mi coś – prychnęła blondynka i wywróciła oczami. – To zwykłe śmieci.
Świat będzie bez nich lepszy.
– Nie wiem, jakie zasady panowały w Demonsach, ale już dla nich nie pracujesz.
Pozostali nie odezwali się ani słowem. Byli posłuszni Renowi. Zresztą zgadzali
się z nim. Szkarłatna była nowa, więc mogła mieć inne przyzwyczajenia. Poniekąd
tego właśnie się obawiali. Dopóki zabijała nic nieznaczące szumowiny, nie było
problemu. Ale co jeśli kiedyś targnie się na życie jednego z nich? Dlatego
odradzali mu przyjmowania tej dziewuchy. A w szczególności Loki.
– Co ci to robi? – warknęła Szkarłatna.
– To, że nie jesteśmy pierwszą lepszą bandą. Mamy swoje zasady. Ja mam swoje
zasady, a ty pracujesz teraz dla mnie – stwierdził chłodno Ren. – Rozumiemy
się?
– Dobra. Czaję. Daj już spokój, co?
– Jesteś strasznie butna – westchnął po chwili. – Powinnaś okazać chociaż
trochę skruchy.
– No już. Skruszyłam się w chuj. Nie widzisz?
Po tym komentarzu nie wytrzymał i roześmiał się. Reszta też ledwo się
powstrzymywała. Szybko jednak spoważnieli.
– W takiej sytuacji mówi się „przepraszam, szefie” – oznajmił z powagą Ren i
położył dłoń na jej głowie. – Po prostu więcej tego nie rób, jeśli nie ma
potrzeby.
– Przepraszam? Według ciebie wystarczy przepraszam? – oburzył się Loki, który
teraz wściekły na przyjaciela podszedł bliżej. – Czy ciebie człowieku pogięło?!
Zabiła pięciu ludzi, a ty nam mówisz, że wystarczy „przepraszam”?!
Taka reakcja zdziwiła wszystkich. Zazwyczaj tylko Hex miała odwagę kłócić się z
Renem ze względu na ich bliższe relacje.
– Loki, uspokój się, proszę – jęknął Ren. – Myślę, że zrozumiała już swój błąd.
– Chuja, a nie zrozumiała – warknął Loki i zwrócił się do Szkarłatnej: – Masz
słuchać Rena. Inaczej skopię ci dupsko!
– Dawaj – roześmiała się, zakasując rękawy.
– Zaraz ci pokażę, ty mała…
– Dosyć! – zagrzmiał Ren i oboje dostali po głowach. – Żadnych kłótni w
rodzinie.
– Rodzinie? – zdziwiła się Tris.
– No tak. Teraz jesteś jedną z nas. Należysz do rodziny – wyjaśnił Ren,
uśmiechając się ciepło.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz