Ogłoszenia

Tagged #Scarlet tak samo jak Tagged #Monsters, które znajduje się w menu, czerpie z uniwersum mangi Gangsta. (Które de facto bardzo polecam) Scarlet opowiada o Tris, jednej z bohaterek Tagged #Monsters i o jej przeszłości.

Daty publikacji rozdziałów:
16 dzień miesiąca

środa, 1 listopada 2017

Cz. 3 Demons #Solider



It's not a question about trust

            Pojawił się przed nią niespodziewanie, chociaż też niezupełnie znienacka. Nie zaatakował. Zwyczajnie podszedł, wchodząc w jej pole widzenia. Nie była wtedy nawet na żadnej misji. Kręciła się z Belem nieopodal siedziby i nigdy nie spodziewałaby się, że go tam ujrzy, że kiedykolwiek jeszcze go ujrzy.
            Na moment zamarła, a serce zabiło szybciej. Rozejrzała się nerwowo, szukając u Bela pomocy, ale on przepadł jak kamień w wodę. Próbowała odzyskać rezon, nie mogła okazać słabości, ale… Sny o Północnej bramie dręczyły ją do dziś.
            Pozbyła się ludzi, którzy ją tam zabrali. Dopadła każdego, kto ją wtedy poniżał. Zabiła każdego śmiecia. Zemściła się za to, jaki sprowadzili na nią los. Nigdy jednak nie odnalazła jego. I w zasadzie nie szukała specjalnie okazji, by go zabić. Nie chciała więcej oglądać tej paskudnej gęby.
            – Zdziwiona? – zapytał z satysfakcją. – Wiem, że mnie pamiętasz.
            – Może odrobinę zaskoczona twoją odwagą – prychnęła, gdy podszedł jeszcze bliżej.
            – Słyszałaś plotki, że nadchodzę, ale nie chciałaś uwierzyć. Duży błąd.
            – Próbujesz mnie przestraszyć? Skąd pomysł, że się ciebie boję? – zakpiła Szkarłatna. – Jesteś naprawdę głupi, wchodząc na terytorium Demonsów.
            Kiedyś wszyscy się go bali. Mówiło się, że jest człowiekiem, a jednak mało kto odważył się mu postawić. Nieliczni śmiałkowie skończyli marnie. Szkarłatna widziała go osobiście tylko raz, ale otaczała go wyjątkowo przerażająca i przytłaczająca aura. Nawet jako Zmrok wolała z nim nie zadzierać, bo potrafiła wyczuć, jak ogromna jest różnica w ich sile.
            – Kto to? – zaciekawił się Bel widząc, że blondynka z kimś rozmawia. Stanął za nią, kładąc ręce na jej ramionach i pochyliwszy się, spytał: – Przyjaciel?
            – Duch z przeszłości – odparła, ale już dużo spokojniej. – Ale na pewno nie przyjaciel.
            – Tylko duch? – zapytał Devito, szczerząc groźnie zęby. – A nie demon?
            – Duch – powtórzyła Tris i dodała: – Bo demonem jestem ja. Tak nas tutaj zwą, ale najwyraźniej mocno nas zlekceważyłeś, skoro nie posiadasz tak podstawowych informacji. Wtargnąłeś na terytorium Demonów i słono za to zapłacisz.
            – Moja Tris – mruknął z dumą Bel. – Ale jeśli chcesz, pomogę ci go załatwić. W końcu wtargnął na MOJE terytorium. Nie mogę tego tak zostawić.
            – Ty tu rządzisz – odpowiedziała beznamiętnie, ale w rzeczywistości cieszyła się, że nie została z tym sama. – Jesteś naszym królem.
            Być może przywódca Demonsów był psychopatą lub szaleńcem. Być może potworem w ludzkiej skórze. Rzeczy, których czasem się dopuszczał przechodziły jej najśmielsze wyobrażenia. Nie można mu było jednak zarzucić, że nie trzyma strony swoich ludzi. Swoich demonów.
            Był przy niej, gdy tego potrzebowała. Być może dlatego nie bała się go. Czuwał przy niej, gdy miała koszmary. Może sam je miewał. Nigdy nie odważyła się spytać. Mogła się jedynie domyślać, bo nie raz już zastała go siedzącego po ciemku w kuchni nad lampką wina.
            Ona wstawała w tym samym celu. Gdy nie mogła spać, szukała ukojenia w wysokoprocentowych trunkach. Potrafiły nieco przyćmić ten chujowy świat. Znieczulić ją na horror, który rozgrywał się w jej głowie każdej nocy.
            Podejrzewała, że to Celebrer, lek, który zażywała. Moc Zmroka miała swoją cenę. Jedni tracili słuch, mieli jakieś upośledzenia, a ona… Ona miała koszmary. Nie mogła jednak odstawić Celebrera. Dawał jej siłę, ale nie tylko. Jego odstawienie mogło ją kosztować nawet życie. Po jakimś czasie zaczynały się krwotoki z nosa, plucie krwią, zawroty głowy. Osłabiony organizm w końcu przestawał funkcjonować.
            Nie chciała tego. Musiała być silna. Chciała taka być, by sprostać oczekiwaniom Bela i z dumą reprezentować Demonsów. Nie mogła sobie pozwolić na osłabienie, gdy podczas zadań wymagano od niej szczytowej formy.
            – Czego tu szukasz? – zapytała wreszcie Tris. – Wątpię, że wpadłeś na herbatkę.
            – Masz rację – zaśmiał się, ale nie był to wesoły śmiech. Nie był nawet szczery. – Zbieram armię.
            – Armię? Chyba trupów.
            Popatrzyła na niego z wysoko uniesionymi brwiami.
            – Zamierzam odbudować Północną Bramę – oznajmił Devito. – Powstaniemy na nowo.
            – I myślisz, że za tobą pójdę? Że ktokolwiek za tobą pójdzie?
            – Przyjdziecie, skomląc jak psy – stwierdził, szczerząc zęby. – Nie macie odwagi, postawić się swojemu panu.
            – Chcesz nas zastraszyć? Sam jeden przeciwko całej armii Zaćmionych?
            – Wątpisz?
            Nie musiała się odwracać, żeby wiedzieć, że Bel się uśmiecha. Był to, co prawda, jeden z jej ulubionych uśmiechów, jakie zdarzało mu się prezentować. Zarazem też jednak najbardziej niebezpieczny. Zwiastował kłopoty. Nie dla niej rzecz jasna.
            Wyrażał swego rodzaju chorą fascynację jakimś osobnikiem. I raczej nie zwiastowało to, że z chęcią wysłucha opowieści takiej persony. Oznaczało to raczej tyle, że z przyjemnością przetestuje jego siłę. A może raczej wytrzymałość, bo Szkarłatna szczerze wątpiła, by Devito miał jakieś szansę przeciw szefowi Demonsów.
            Zdziwiła się, gdy podszedł do sprawy dość spokojnie.
            – Tris, idź po resztę.
            Było to dość zaskakujące. W pierwszej chwili przyszło jej do głowy, że się pomyliła w ocenie sytuacji. Wystarczyło jej tylko jedno spojrzenie na króla demonów. Diabelski uśmiech zdawał się być jeszcze szerzy, niż zwykle. A błysk w oku wyrażał dzikie podekscytowanie. Po plecach przeszły jej dreszcze.
            Nie wiedziała czy Bell zwyczajnie zapragnął widowni, gdy będzie rozszarpywał Devita na strzępy, czy uznał jego siłę i dlatego zamierza mu zaprezentować organizację w pełnym składzie. Lub coś jeszcze innego.
            Nie sprzeciwiła się jednak. To mogłoby się źle skończyć. Zresztą od początku zadeklarowała swoją wierność i oddanie, więc za późno było na jakiekolwiek protesty. A może zwyczajnie zżerała ją ciekawość? W przypadku Bella nigdy nie wiedziała, co dokładnie nią kieruje. Zdawała sobie sprawę z tego, że należy do osób, od których lepiej trzymać się z daleka. A jednak…

But will you stand with us

            – Chłopaki?! – zawołała w głąb siedziby. – Bel wzywa, to pilne!
            – Zaraz! – usłyszała w odpowiedzi.
            – Zaraz to taka bakteria – prychnęła pod nosem. – Dupa w troki i jazda. Może być ciekawie.
            – Ale że o szo chodzi? – zapytał Asmo, który jako pierwszy wyszedł na klatkę schodową. – Pali się czy szo?
            – Krew się poleje – oznajmiła Szkarłatna, gestykulując zamaszyście. – Bo wątpię, że Bel pozwoli werbować ludzi na swoim terenie. Kazał was zawołać.
            – Uuuu! Szefu musiał się wściec – stwierdził radośnie Asmo i aż klasnął w dłonie. – Kaimon! Energy! Kod czerwony!
            – Kod czerwony? – zdziwiła się Tris. – Nie wiedziałam, że mamy jakiś system kodów.
            – Bo nie mamy – wyjaśnił Al, również wychylając się z kwatery. – Przynajmniej oficjalnie. To funkcjonuje tylko między nami i Bell o tym nie wie. Kolory określają jego nastrój. Zielony oznacza, że ma dobry humor i można wyluzować. Niebieski, że trzeba go po prostu zostawić samego. Pomarańczowy oznacza poirytowanie i trzeba uważać. A czerwony…
            – Że się wściekł? – zapytała Tris.
            – Wściekł? – zakpił Al. – Czerwony oznacza rzeź.
            – Jest coś po czerwonym?
            – Dalej jest już tylko kod czarny i oznacza: ratuj się, kto może – dodał z grobową miną Asmo. – Czarny oznacza koniec. Kaput. Game over. Niezależnie od tego, czy jesteś w Demonsach, czy nie.
            – Jaki game over? – zaciekawił się Energy, wepchnąwszy się w przejściu przed Kaimona. – To co się dzieję?
            – Kod czerwony – zaśmiał się gardłowo Kaimon, stając za Szkarłatną. – Będzie wykurwiście.
            – Kaimon – zwróciła się do niego Tris. – Przestań mi dyszeć na kark zboczeńcu, bo ci jebnę w bebechy.
            – Nie chciałbym wam psuć zabawy – wtrącił się Asmo. – Ale lepiej się pośpieszmy. Szefu nie lubi czekać.
            Lecz gdy przyszli, było już praktycznie po wszystkim. Co prawda Devito wciąż stał na nogach. Jednak sądząc po odniesionych przez niego ranach, jego chwile były już policzone. A więc Belowi zależało jedynie na widowni.
            Odwrócił się na moment plecami do przeciwnika, by spojrzeć na swoje Demony. W szczególności na Tris. Uśmiechał się. Do niej. Wiedziała to. I też się uśmiechnęła. Pokazał jej, co się dzieje, gdy ktoś zadziera z jego Demonami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz