Can you feel it
Stała przed wielkim lustrem ubrana w białą
sukienkę. W połączeniu z długimi blond włosami i błękitnymi oczami wyglądała
jakby urwała się z jasełek. Mimowolnie uśmiechnęła się na tą myśl, bo nigdy nie
wierzyła w anioły i demony. Jedynymi demonami byli ludzie, Zaćmieni, takie
ścierwa jak ona i reszta ekipy.
Stał za nią, dłonie trzymał na jej drobnych
ramionach. Otaksował Szkarłatną wzrokiem i pokiwał głową z uznaniem. Wyglądała
w tym doskonale, tak jak się spodziewał. Zawsze wiedział, że ma oko do takich
rzeczy, ale tym razem przeszedł sam siebie i aż zamruczał z dumy. Nachylił się,
więc do jej ucha i wyszeptał z pewną dozą fascynacji:
– Widzisz? Teraz jesteś aniołem. Czystym,
nieskalanym aniołem – powtórzył,
by
Tris mogła wyobrazić sobie to. – A gdy ruszymy w bój… Wtedy przerodzisz się w
demona.
– Mam iść tak na pole walki? – zapytała
beznamiętnie.
Nie był to może wymarzony strój, ale nie
zamierzała oponować. W granicach normy było jej całkowicie obojętne w co jest
ubrana, o ile nie krępowało ruchów.
– Tak. Właśnie tak ubrana pójdziesz. To
będzie dla nich takie małe show.
– Po co?
Domyślała się, a jednak wolała spytać.
Ciekawił ją to. Intencje Bela. Jego
logika,
jego myśli były dla niej czymś dziwnym. Bardzo interesującym, a wręcz
fascynującym.
Wiedziała, że stąpa po niebezpiecznym gruncie. O ile Bel był w ogóle
człowiekiem,
o tyle psychopatą już na pewno. Chyba nawet tamta Zaćmiona z
Południowej
bramy nie była tak niebezpieczna jak on. Przerażająca z niego istota.
A jednak to igranie z ogniem dawało lepszą
adrenalinę niż walka. Poza tym
chciała
zobaczyć. Chciała przekonać się na własne oczy, jak on postrzega świat. W
jakim
świecie chciałby żyć. Bo może jej się tam spodoba?
– Chcę zobaczyć ich miny, gdy biały materiał
zabarwi się na szkarłatno, moja
droga.
– Krwią?
– Tak. Właśnie. To takie poetyckie,
nieprawdaż? Z pięknego anioła zmienisz
się
w krwawego, choć wciąż pięknego, demona. Pokaż mi jak demoniczna jest twoja
dusza,
Tris.
– Prawda – przyznała szczerze rozbawiona. –
To do mnie pasuje. Krew i jej
szkarłat.
Bo przecież jestem Szkarłatna Tris.
– Tak. Jesteś Szkarłatna – przytaknął,
delikatnie przeczesując palcami jej
złociste
kosmyki.
Był przy tym niezwykle czuły i uważny, jakby
bał się, że przez przypadek zrobi
jej
krzywdę. A może nie przez przypadek? W tym troskliwym geście wyczuwała
swego
rodzaju groźbę. Nie bała się jednak. Nie miała nic do stracenia, poza
bezwartościowym
życiem.
Nie zależało jej już zbytnio na niczym. Nie
wiedziała, dlaczego odwróciła się
do
niego i wplotła palce w jego włosy, by po chwili złożyć na jego ustach soczysty
pocałunek.
Nie miała jednak wątpliwości, że to nie z powodu uczuć. Nie była zdolna,
by
kogoś pokochać. Na pewno nie Bela, choć czasem może chciała.
Zaskoczyła go tym, ale bardzo szybko zrewanżował
się tym samym. Chwycił
ją
mocno w talii i wciąż całując, pociągnął w stronę ściany. Zanim się
zorientowała,
jej
plecy dotknęły zimnego tynku. Wciągnęła głośno powietrze. Chyba spodobała mu
się
ta reakcja, bo oblizał drapieżnie usta i pocałował ją znowu.
Zsunęła ręce na jego szyję, chcąc się na nim
uwiesić, gdy nogi zaczynały jej
mięknąć.
Nie pozwolił jej na to. Chwycił ją za nadgarstki i przyparł do ściany. Jej
serce
biło jak szalone, a słodkie odrętwienie ogarnęło jej ciało. Oboje oddychali
szybko,
wpatrzeni sobie w oczy.
Wzdrygnęła się, gdy polizał ją po uchu, lecz
gdy zaczął całować ją po szyi, nie
protestowała.
Wsunęła kolano pomiędzy jego nogi, drażniąc krocze. Robiła to jak
najbardziej
celowo. Prowokowała, zresztą nie pierwszy raz odkąd dołączyła do
Demonsów.
Zazwyczaj jednak nie udawało jej się osiągnąć celu.
Ostatnimi czasy coś się zmieniło. Chyba odkąd
po raz pierwszy uprawiali
seks,
który miał być dla niej karą. Nie był, rzecz jasna, ale zapoczątkował w ich
relacjach
coś nowego i zarazem bardzo niebezpiecznego. Jednocześnie coś, czego
prawdopodobnie
oboje potrzebowali. Bliskość.
Próbowała oswobodzić ręce, żeby móc go
dotknąć, ale przyparł ją z
powrotem.
Tym razem jednak złapał obie ręce w jedną dłoń, a drugą położył na jej
biodrze.
Stamtąd prześlizgnęła się na pośladek Szkarłatnej, a kościste palce
zacisnęły
się tak mocno, że aż jęknęła.
Następnie zaczął z niej mozolnie zdejmować
sukienkę. Ostrożnie, żeby jej nie
uszkodzić.
Tris lub sukienki, ale nie była do końca pewna, co było dla niego
ważniejsze.
Make it real
Bel
nie był romantyczny. Zaraz gdy skończyli, podniósł się z łóżka i zaczął
ubierać. Nie silił się na to, żeby chociaż sprawiać pozory. Bo przecież nie był
typem, który będzie z dziewczyną leżeć w łóżku i się przytulać. Ale Szkarłatnej
to nie przeszkadzała. Doskonale znała już zasady tej gry. Niczego nie
oczekiwała i niczego też nie obiecywała.
Pościel
pachniała nim, więc przez chwilę jeszcze leżała na łóżku. Pomimo tego, że sam
Bel już dawno poszedł. Nie wyganiał jej jednak. Zaśmiała się cicho. A więc Al miał rację,
gdy po raz pierwszy się spotkali. Być może Bel faktycznie miał co do niej plany
od samego początku.
Heyo (heyo)
Wiedzieli
gdzie I kiedy będą przejerzdżać Destroyersi. Czekali. Skryci na dachach
budynków obstawili wszystko tak, by załatwić ich jak najszybciej. Nawet Bel
musiał się liczyć z potęgą Destroyersów.
Szkarłatna wzdrygnęła się, czując na
sobie czyjś wzrok. Zapewne Kaimona. Ale nic dziwnego, skoro świeciła tyłkiem
wystającym spod kusej, białej sukienki. Miała to gdzieś. Nie mógł jej tknąć. Nawet
on nie miał odwagi postawić się Belowi. Za to ona mogła bezkarnie uciąć mu
łapkę lub dwie.
Jako pierwsza dostrzegła auto i
zeskoczyła na drogę, zmuszając Destroyersów, do hamowania. Próbowali ją
wyminąć, ale na darmo. Ta ryzykowna próba skończyła się zderzeniem ze ścianą
budynku.
- No hej – zagadnęła Tris, wskakując
na maskę samochodu. – Maverik… Gdzie? – wycharczała.
Tylko Maverik ją interesowała. To
był ostatni rachunek do wyrównania. Zabiła już wszystkich, którzy zniszczyli
jej życie, zabili jej matkę. Została tylko ta blond żmija, która odebrała jej
Vincenta.
Here
comes the danger up in this club
- Ty… - usłyszała i spojrzała na
białowłosego gościa z tribalem na ramieniu. – Kim ty, kurwa, jesteś?
- Gdzie moje maniery? – Przytknęła
dłoń do ust, udając zawstydzoną. – Szkarłatna Tris, do usług.
- Szkarłatna? – powtórzył. – Nic mi
to ni mówi…
- To o niej opowiadała Mav. Była w
stanie walczyć z nią na równi, zresztą tak samo jak z Hecate.
- Hecate – zawarczała Tris.
Czuła się trochę zignorowana.
Destroyesi najwyraźniej nie dostrzegali w niej niebezpieczeństwa, bo w ogóle
nie zaczęli się zbroić. Wtedy coś łupnęło tuż obok niej, robiąc ogromne
wgniecenie w masce samochodu. To był Kaimon, któremu musiało znudzić się
czekanie.
Beceremonialnie zamachnął się, a że
uzbrojony był w kastety, rypnął najbliżej siedzącej osobie z całej siły.
- Ok., można i tak – skwitowała
Tris, odskakując, by nie oberwać rykoszetem.
Wtedy rozpoczęła się walka. Ni z
tego, ni z owego auto wybuchło. Jednak Szkarłatna sprytnie schowała się za
plecami Kaimona, żeby uniknąć oparzenia.
- Wysadzili własne auto, gnoje –
burknął Kaimon, dla którego takie ciepełko było niczym solarium. – Energi!
Szatyn pojawił się jak na zawołanie.
Atakował raczej z odległości, używając pistoletów. Był jednak szybki i zwinny,
a do tego dobrze wyszkolony. Gdy Jasnowłosy pedał próbował zmiażdżyć mu
czaszkę, bez problemu zrobił unik.
- Dokąd to? – zarechotał Kaimon,
szczerząc kły. Sam używał kastetów, więc zależało mu, by zmierzyć się z gościem
w baletkach, który używał pałek. –
Chodź.
Asmo walczył z gościem, którego
wołali „Emilio”. To nie był pierwszy raz jak Tris widziała zdolności Asma, ale
zawsze była równie zaskoczona. Nie umiała określić jaką sztukę walki opanował.
Był jednak naprawdę niezły. Unikał strzałów przeciwnika i atakował gołą dłonią.
Mimo to sprawiając wrażenie, że dzierży śmiertelne ostrza.
Bel obserwował wszystko z dachu,
szczerząc się psychopatycznie, jak to miał w zwyczaju. Jak na króla piekieł
przystało, oglądał przedstawienie, które serwowały mu jego demony.
When
we get started man we ain’t gonna stop
Tymczasem Tris upodobała sobie
Berettę. Nie podobała jej się stylówa czarnowłosej. Kusa kiecka – choć w tej
kwestii nie mogła nic powiedzieć – i bicz jako broń. Szkarłatna wywróciła
oczami i prychnęła, wyrażając swoją pogardę dla członkini Destroyersów.
- Wiele o tobie słyszałam –
powiedziała tamta. – Jesteś najsilniejszą zaćmioną z Północnej Bramy. – To
niesamowite.
- Heh…
- Super będzie cię zabić i dołączyć
twój nieśmiertelnik do kolekcji.
- Spróbuj – skwitowała Tris.
Poprawiła uścisk na rękojeściach
sztyletów i jako pierwsza rzuciła się na przeciwniczkę. Zapomniała, jak
niebezpieczny potrafi być ten bicz. Ale szybko miała okazję się przekonać.
Zakończony sztyletami bicz oplótł się wokół jej kostki, orając skórę.
Szkarłatna syknęła z bólu.
- Mam jakieś pieprzone de ja vu –
wymamrotała pod nosem i rzuciła się na Berettę nie bacząc na konsekwencje. –
Mam cię, suko.
Tym ją zaskoczyła, bo mało kto
rzucał się na Berettę gotowy pozbawić się nogi. Plotki o Szkarłatnej były więc
jak najbardziej prawdziwe. A mówiono o niej różne rzeczy. Zwłaszcza o jej stylu
walki i rządzy krwi.
Biała sukienka faktycznie po chwili
zyskała pierwsze plamy krwi, choć swojej właścicielki. Nie taki plan miał Bel.
Nie mógł jednak narzekać, bo choć Tris omal nie straciła nogi, zdołała
dosięgnąć Berettę i zadać jej dość poważny cios poniżej żeber.
Zaraz po tym upadła, przyklękając na
zranionej nodze. Zdawało jej się, że widzi kość wystającą spod poszarpanej
skóry.
- Będzie się długo goić – westchnęła
smutno. – I pewnie zostanie blizna.
Na ten komentarz Beretta parsknęła
śmiechem.
- Naprawdę sądzisz, że wyjdziesz z
tego na tyle cało, by martwić się o bliznę?
We
gonna turn it up till it gets too hot
Buchnęły płomienie.
- Kuźwa, ile wy macie tych aut? –
jęknęła Tris, sprawdzając czy nie fajczy jej się kiecka. – Ach… To nie był wybuch.
To ty… - dodała, spoglądając na blond dzieciaka z wyrzutnią ognia.
- To nasz najnowszy nabytek –
zatryumfowała Beretta. – Jak ci się podoba nasz młody żołnierz?
- Przykre… - stwierdziła Tris,
patrząc na chłopaka, który był od niej dobrych kilka lat młodszy. – Dzieci nie
powinny igrać z ogniem.
Nie uzyskała odpowiedzi. Zamiast
tego musiała uskoczyć przed kolejną falą płomieni. W efekcie wpadła na Kaimona,
który też nie miał łatwo w starciu ze Strikerem.
- Pieprzony Bel. Mógłby nam pomóc.
-
Co? Już
się zmęczyłeś? – zapytała Tris, chcąc go sprowokować.
Rozumiała jednak gniew Kaimona.
Mieli nie lada orzech do zgryzienia. Przeciwnicy okazali się dużo silniejsi,
niż można było się spodziewać. I choć ich planem było wygrać, zdawało się, że
na Bela nie mogą liczyć.
- Może się boi.
- Bel?
- Pewnie nie dałby rady.
- Widziałeś, co potrafi – zauważyła
Tris. – Jego walka z Devito była…
Znów musieli uniknąć ataków i przez
chwilę zmuszeni byli przerwać swoją rozmowę.
- Zamień się – mruknęła Szkarłatna.
– Zmiażdżysz dzieciaka, a ja zajmę się gościem w baletkach.
- Chyba śnisz.
- Chyba chcesz skończyć tą bitwę
dzisiaj?
- Wal się – warknął Kaimon, ale w
chwilę później pojawił się za dzieciakiem. – Akuku.
Jednym ciosem wbił o w ścianę.
- Brawo – zapiszczała Tris, skacząc
jak rasowa fanka. – Ups – mruknęła, robiąc unik, przed ciosem Strikera. – Fajne
bohomazy. Gdzie takie robią?
- Nawet gdybym ci powiedział, nigdy
tam nie pójdziesz – zarechotał Striker i zablokował atak. – Myślisz, że możecie
nas pokonać?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz