Let's get this thing shaking like a disco ball
Siedziała
w kuchni nad kubkiem herbaty, gdy przyszedł Kaimon, a zanim przyplątał się
Energy. Zaskakująco często można było zobaczyć ich razem. Szkarłatna wolała
jednak nie wnikać w ich relacje, zresztą niespecjalnie ją to interesowało.
– Lalunia Bela – prychnął Kaimon, wchodząc do
kuchni.
Nie dała się sprowokować.
– Jak się masz, Tris? – zapytał Energy,
buszując po szafkach. – Ludzie, ale jestem głodny.
Po plecach Tris przeszły dreszcze,
gdy łapa Kaimona prześlizgnęła się po jej ciele, sięgając tyłka. Wiedziała,
że chciał ją sprowokować. Czekał na to, odkąd pojawiła się w Demonsach, ale
większość czasu spędzała w towarzystwie Bela. Nie wiedziała tylko, ile powinna
czekać. Wątpiła, żeby miał się poddać przez brak jej reakcji. Raczej próbowałby
do skutku. Posuwał się coraz dalej i dalej.
W końcu uznała, że jednak lepiej
działać. Najchętniej ucięłaby mu tą denerwującą kończynę, ale Bel nie byłby
zadowolony. Zerwała się z krzesła i jak małpka przeskoczyła nad blatem stołu,
ciągnąc Kaimona za sobą, aż nadział się na kant. Uznała to za lepszą opcję, niż
wykręcanie mu ręki. Prawdopodobnie miał więcej siły fizycznej, niż ona. Potrafiła
ocenić różnicę.
– Ty suko – warknął i chciał złapać ją za
włosy. Zdążyła jednak wskoczyć na blat i pociągnąć mu z kolana w bok. Kaimon aż
stęknął. – Już po tobie – zagroził, gdy puściła się biegiem do salonu.
Lepiej się czuła na większej
przestrzeni, gdzie mogła skakać do woli. Kuchnia była zaś pełna niebezpiecznych
narzędzi, których mógł użyć Kaimon. Nie była dobrym polem bitwy.
Dopadł do kanapy, za którą stała.
Nie zdążył jednak zobaczyć, że połknęła Celebrer. Nie zamierzała go lekceważyć.
On natomiast chyba nie brał jej zbyt poważnie. Nie znali jej rangi. Sama nie
była pewna w tej kwestii. Jedyne, co wiedziała to, że nie da się tak łatwo
pokonać.
Zamachnął się, ale zrobiła unik. Nie
sądziła, że przyszpili ją kanapą do ściany. Zanim się wydostała, chwycił ją za
szyję. Jeszcze jej nie dusił, ale trzymał w żelaznym uścisku. To nic, nadal
mogła obrócić to na swoją korzyść. Był w zasięgu jej sztyletów.
This is your last warning, a courtesy call
Na
to wszedł Bel. Ogarnął wzrokiem salon, a wszyscy wstrzymali oddech. Nikt nie
śmiał się poruszyć. Nawet Energy, który próbował załagodzić spor.
– Kaimon – powiedział Bel, łapiąc go za przed
ramię. – Co. Ty. Robisz? Bo chyba nie walczysz z TRIS?
– To takie wygłupy – odparła Szkarłatna. –
Sparing jest zawsze dobry.
– Ciebie nie pytałem – syknął, mrużąc oczy.
I am not afraid
Wyszła z szybu wentylacyjnego i
właściwie była już w domu. To dziwne miejsce było jej domem. I zaczynała się
tak właśnie czuć. Wróciła tam, gdzie teraz przynależy. Choć z drugiej strony,
lubiła też stamtąd wchodzić. Misje zawsze były ciekawą odmianą.
Tym razem też wykonywała zadanie dla
Bella. Chociaż niezupełnie. Z robotą uporała się jeszcze tego samego dnia. Nie
była trudna. Jednak przy okazji natrafiła też na informacje o Destroyersach. Węszyła
za nimi, szukając zemsty za Vincenta.
Nie zamierzała tak łatwo odpuścić.
Skorzystała i z tej okazji, ale ostatecznie wyszło fiasko. Dorwie Maverik za
wszelką cenę. Podobno to ona dopadła Vina. Blond sucz z Destroyersów słono
zapłaci za to, co zrobiła.
Ale teraz miała inny problem.
Wiedziała, że Bel czeka na jej powrót, a mimo to umyślnie ruszyła tropem
Maverik. Skupiła się na własnych celach, zamiast zgodnie z rozkazem powrócić z
wyprawy. Wiedziała, że jej się oberwie. Bel nie znosił, jak ktoś mu się
przeciwstawiał. Niesubordynacja musiała źle się skończyć.
Al i Asmo też ją ostrzegali, ale nic
sobie z tego nie robiła. Teraz czekały ją konsekwencje. Była na nie całkowicie
gotowa, choć nie wiedziała, czego spodziewać się po ich przywódcy. Czerwony
Diabeł był nieobliczalny.
Siedział w zacienionym salonie. Czekał
na nią. I chyba był wkurzony. A ona stanęła na środku pomieszczenia, wpatrując
się w zarys jego sylwetki. Nie mogła odgadnąć jego miny, gdy tak siedział. Nie
zamierzała się też korzyć.
– Wróciłam – oznajmiła spokojnie.
– Widzę – padło w odpowiedzi.
Of the storm that comes my way
– Spóźniłaś się – zauważył.
– Z tego, co mi wiadomo, nie było ograniczenia
czasowego – odpowiedziała beznamiętnie.
– To nie była trudna misja, powinnaś była
wrócić dwa dni temu.
– Widocznie jednak była trudniejsza, niż myślałeś.
– Nie kłam – syknął. – Zajmowałaś się czymś
innym. – Zmrużył oczy – Zemsta? Wiedziałem – zaśmiał się, widząc jej minę. – A
więc zemsta.
– Może…
– Powinienem się zezłościć, bo olewasz
obowiązki na rzecz spraw niepowiązanych z Demonsami – stwierdził z powagą. –
Ale tym razem przymknę na to oko. Zemsta to poniekąd szczytny cel.
– Och?
– Myślałem, że jesteś tylko małym demonem. Ale
jesteś czymś o wiele więcej. Jesteś demonem zemsty i zniszczenia. A może
aniołem zemsty? – zamyślił się poetycko. – Jesteś taka drobna, niepozorna, jak
aniołek. A jednak siejesz strach i zniszczenie – ciągnął dalej. – Jesteś naszym
aniołem zemsty.
– Schlebiasz mi.
– I momentami, gdy widzę, jaka jesteś
delikatna i krucha mam ochotę cię zmiażdżyć – wyszeptał, zbliżając się do Tris,
aż przyparł ją do ściany. – Mam ochotę cię zniszczyć. Sprawdzić ile wytrzymasz…
– Jego oddech łaskotał ją po szyi, ale i tym razem nie wyglądała na zalęknioną.
– Ale zemsta… Zemsta mi odpowiada. Mścij się dowoli, mój upadły aniele. Z
przyjemnością ci pomogę. Powiedz tylko, kogo ścigamy.
– Destroyersi – wyszeptała Tris. – Dopadnę ich
za wszelką cenę.
When it hits it shakes me to the core
Obyło
się bez kary, bez pouczenia. Pozwolił jej iść. A że była głodna, skierowała swe
kroki do kuchni. Tam ku jej zaskoczeniu siedziało trzech członków Demonsów.
Najwidoczniej nasłuchiwali krzyków.
Najbliżej drzwi siedział Asmo.
Spojrzał z przerażeniem na Tris, a ona tylko wzruszyła ramionami. Al i Energy
siedzieli dalej, pijąc kawę.
– I szo? Jak poszło? – zapytał.
– Dobrze – odparła niepewnie Szkarłatna. – Jak
miało być?
– Noooo…. Spóźniłaś się przecież – wyszeptał
konspiracyjnie Asmo. – Tak po prostu ci odpuścił?
– Bel rozumie, że miałam swoje powody.
– Ty naprawdę jesteś specjalnym przypadkiem –
roześmiał się Al, patrząc na nią wymownie.
– Nie jestem żadnym specjalnym przypadkiem –
westchnęła Tris. – Nie rozumiecie… Tu nie ma nic więcej. My się, jakby to, po
prostu rozumiemy. Bel rozumie.
– No, czyli jesteś specjalnym przypadkiem –
podsumował Al. – Tylko ty potrafisz zrozumieć Bela. Inni się go boją. A ty?
Boisz się go?
– Nie.
– A szo to teraz? – zawył z rozpaczą Asmo,
łapiąc się za głowę. – Więc Tris jednak….
– No przecież ci mówię, że nie!
– A szemu krzyczysz? – jęknął, robiąc smutną
minę.
– No właśnie, szemu krzyczysz na biednego Asmo
– roześmiał się Energy. – Szo ci uczynił?
– Ej! Szo się ze mnie nabijasz? – oburzył się
chłopak.
– A szo? Nie wolno? – do zabawy dołączył nawet
Al.
– A co tu się, kurwa, odpierdala? – zawarczał
Kaimon, wchodząc do kuchni. – Energy, nie masz dość siedzenia z tą małą szmatą?
– Hej, Kaimon, miło widzieć cię w ten piękny
dzień – prychnęła Tris. – Chyba jesteś w formie, bo twoja morda jest odrażająca
jak zwykle.
– Jak cię zaraz – zagroził, marszcząc gniewnie
brwi.
– Przyznaj, Kai, sam zacząłeś – roześmiał się
Energy.
Szkarłatna w ostatniej chwili
zrobiła unik przed ogromną łapą Kaimona i wskoczyła na blat stołu.
– Szkoda, że nie masz sukienki – skwitował
Asmo.
– Kaimon, jesteś tego pewien? – zapytała,
patrząc na niego z góry. – Bel nie lubi, jak robi się tu demolkę. Przynajmniej
dopóki sam jej nie robi.
Kaimon prychnął, ale argument
najwyraźniej zadziałał.
And makes me stronger than before
Nie
spodziewał się, że Tris blefuje. Ogłuszyła go kopniakiem w tył głowy i runął
jak długi. Zeskoczyła ze stołu i łapiąc go za szmaty, przytknęła nóż do gardła.
Nie zastanawiała się nad konsekwencjami. Zadarła z największym nerwusem z
Demonsów. Nawet z Belem łatwiej było się dogadać. Zaś Kaimon zwyczajnie jej nie
lubił. Teraz było już po niej.
Pozostała trójka patrzyła na to z
przerażeniem. Żaden z nich nie sądził, że Tris odważy się to zrobić. Asmo aż
się zapowietrzył. Nigdy tego nie powiedział, ale było widać, że troszeczkę
obawia się Kaimona. Choć rzecz jasna Bel zawsze był straszniejszy.
Ona zaś uważała, że Kaimon jest
problemem. Z Belem nie trudno było jej się dogadać. To Kai zawsze robił zadymę
i wyraźnie nie potrafił jej zdzierżyć. Skoro nie mogła się z nim dogadać,
zamierzała sobie wypracować pewne kompromisy sama. Widocznie musiała wywalczyć
sobie prawo do bycia członkiem Demonsów. Każda wersja była równie dobra. Lubiła
walczyć.
– Zabije cię – wysyczał Kaimon, ale nie rzucał
się, czując zimny metal na swojej szyi. – Zabiję cie.
– Co ty masz za problem, co? – zapytała
beznamiętnie Szkarłatna. – Co ci tak przeszkadza moja obecność? A może
zazdrościsz tego, że ja dogaduje się z Belem? A może jesteś szowinistyczną
świnią? Zwykłym gnojem i popaprańcem? Nie wiem, oświeć mnie, bo nie rozumiem.
– Szmato zabieraj ten swój scyzoryk i
wypierdalaj stąd! – ryknął.
– Odpowiedz mi – rozkazała, przyciskając
sztylet mocniej, ale tak, by nie zrobić mu krzywdy. – Przecież wiesz, że Bel
nie przyjął mnie tu dlatego, że jestem ładna. Wiedział, że przez lata byłam
dobrze znana w Północnej Bramie. Naprawdę myślisz, że możesz bezkarnie mnie
zaatakować?
– Oszukańcza szmata.
– W miłości i na wojnie wszystko wolno –
zaśmiała się radośnie. – Jeśli prowadzisz ze mną wojnę, nie spodziewaj się fair
play. Jestem Zmrokiem. Ludzką bronią. Żyję po to, by wygrać, a nie grać fair. Albo
to zaakceptujesz albo dowiesz się, skąd wziął się przydomek Szkarłatna –
zagroziła i dodała: – Aha, no nie dowiesz się. Będziesz martwy, ale Al i Asmo
doskonale będą mogli zrozumieć.
– Kai, daj już spokój, co? – powiedział Energy,
próbując załagodzić sytuację. – Ty też, Tris…
– Dlaczego jej, kurwa, bronisz?!
– Bo nie wydaje mi się, żebyś był w pozycji do
wykłócania się – padło w odpowiedzi. – Tris wygrała.
– Energy ty chuju! Pomógłbyś mi.
– Nie, bo ja tam Tris lubię.
– Dzięki – mruknęła.
– Kaimon, poddaj się – powiedział Al. – Ona
jest jedną z nas.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz