Przedmowa
Witam.
Tagged #Scarlet opowiada o losach Tris, zanim na dobre zadomowiła się w
Ergastulum i poznała Ivrel. Historia składa się z czterech części,
podzielonych na mniejsze kawałki. Akcja tych części nie jest jednak
chronologiczna. Pierwsza - Scarlet (pomijając końcówkę) i druga - Doctor
akurat następują po sobie, wyznaczając ogólny zarys historii. Kolejne
dwie, czyli Demon i Bodyguard uzupełniają pierwsze dwie, dopełniając
całości. Wszystko wyjaśni się w swoim czasie. A tymczasem, Enjoycie!
~^~
A dzisiejszy rozdział chciałabym zadedykować Laurie January, choć dzień przed czasem, z okazji urodzin. Wszystkiego najlepszego!
Scarlet
Inny
kolor gniewu znasz już, inny kolor namiętności
Kilkuletnia dziewczynka o długich,
rozczochranych, blond włosach i błękitnych oczach, ubrana jedynie w zbyt luźną,
teraz brudną od krwi sukienkę, stała boso na środku pola treningowego. Łzy
ciekły ciurkiem po jej policzkach, a dłonie zaciśnięte miała w piąstki.
Mężczyźni, który ją zabrali, kazali tam czekać.
Jej ojciec był żołnierzem i teraz
ona miała iść w jego ślady, stając Zmrokiem, istotą, której sensem życia była
walka. Wyrwali ją siłą z objęć przerażonej matki, nie zwracając uwagi na
histeryczne wrzaski dziecka. Dopiero, gdy chwyciła nóż i zadźgała jednego z
nich, potraktowali ją poważnie.
Oberwała tak mocno, że poleciała na
ścianę i straciła przytomność. Już więcej nie protestowała, tylko łkała cicho,
patrząc przez szybę jak jej matka krzyczy „Tris!”, aż w końcu obrywa czymś
między żebra i osuwa się na ziemię.
Blondynka była przerażona i
zagubiona. Wszystko, czego chciała to zniknąć. Umrzeć. Ale posiadała bardzo
silny organizm i ‘tamci ludzie’ pokładali w niej ogromne nadzieje. Jako
dziewczyna miała okazać się bardziej posłuszna, a posiadając silne ciało, być
przyszłości doskonałą bronią.
Świadomość tego, że może przetrwać,
nieważne ile wyrządzą jej krzywdy, dała jej siłę, by przeć do przodu. Każdego
dnia znosiła mordercze treningi i znęcanie. Nie było dnia bez siniaków i ran,
ale znosiła to dzielnie. Wieczorami odwiedzała tamtejszego medyka, który zawsze
zajmował się nią z przyjacielskim.
Lekkość
lotu w sercu nocy, sen w objęciach winorośli
Sporo nauczyła się od medyka.
Traktując jej rany, tłumaczył wiele rzeczy, pokazywał różne specyfiki i
opowiadał. A ona słuchała uważnie, zapamiętując każde słowo. Z czasem, nawet,
gdy była wystarczająco silna, by bronić się przed atakami, nie robiła tego, by
znów móc odwiedzić gabinet lekarski i chociaż na chwilę odciąć się od tego
wszystkiego.
– Znowu tutaj? – usłyszała pewnego
razu, gdy ledwo doczłapała się do punktu medycznego. – Co za paskudne rany… –
Spojrzała niepewnie na czarnowłosego chłopaka, zaledwie parę lat starszego od
niej. – Spokojnie, nic ci nie zrobię… Ale chyba mi nie wierzysz – bardziej
stwierdził, niż spytał i podrapał się w tył głowy. – Często cię tu widuję…
Przychodzisz tu specjalnie, co? Chciałabyś zostać lekarzem?
– Chyba tak – padło po chwili.
– Nie wiem, czy to na pewno dobra
metoda – strapił się chłopak.
– To nie ma znaczenia. Mój organizm
jest silny, nic mi nie będzie – odparła beznamiętnie Tris.
– Trochę mnie martwi to, co mówisz.
– Niby dlaczego? – nastroszyła się
blondynka. – Kim ty w ogóle jesteś? – zapytała, mrużąc oczy i otaksowała
rozmówcę podejrzliwym spojrzeniem.
– Ach, sorki – zaśmiał się chłopak.
– Jestem Vincent, a ty?
Podał jej dłoń. Uścisnęła ją, choć
wciąż bacznie go obserwowała.
– Tris.
– Tris… Przepiękne imię – powiedział
brunet. – Nie sądzisz, że są lepsze sposoby, by znaleźć wolny czas na naukę?
– Jakie? – zaciekawiła się,
przechylając lekko głowę.
Ślepa
uliczka, choć przybrana kwiatami
– Jeśli będziesz miała dobre wyniki
i szybko pokonasz swoich napastników, będziesz miała trochę czasu wolnego.
Będziesz mogła się wtedy pouczyć.
– Ale wtedy nie będę mogła tu
przyjść…
– Tu nie, ale we wschodnim skrzydle
jest biblioteka. Mają tam masę książek. Pokażę ci jak się tam dostać. To będzie
nasz sekret – zaproponował Vincent. – Co ty na to?
– Dlaczego mi o tym mówisz? –
spytała Tris, wciąż nie wierząc w dobre intencje Zmroka.
– Bo widzę cię tu stanowczo za
często – odparł spokojnie. – Aż żal patrzeć, gdy chodzisz taka pokiereszowana. –
Od kilku lat widuję cię tu praktycznie codziennie, odkąd przybyłaś.
– A ty, co tu robisz?
– Mam zajęcia niedaleko, ale czasem
urywam się z nich. I tak jestem najlepszy w swoim składzie.
– I nie masz za to żadnej kary? –
zdziwiła się Tris, po czym zmarszczyła groźnie brwi.
– Trochę pokrzyczą, ale nie będą
ryzykować utraty jednego z najlepszych kadetów, więc przymykają oko na drobne
przewinienia.
– Łoł…
– To, co? Spróbujesz o siebie
zadbać?
– Tak.
– Jeśli dotrzymasz słowa, pokaże ci
jak wejść do biblioteki – obiecał Vincent.
– Obiecujesz? – zapytała z nadzieją
w głosie Tris.
– Obiecuję.
Głód
zaspokojony, chociaż nigdy do końca
Tris właśnie skończyła kolejny
trening. Była cholernie zmęczona, ale dała z siebie wszystko. Pokazała tym
śmieciom, że jest od nich lepsza. Teraz zmierzała pod prysznic, ale tamci
zagrodzili jej drogę, całą grupą. Wiedziała, że nie obędzie się bez walki i
jeśli ją przegra, już zawsze będzie zerem. O ile w ogóle przeżyje. Nie chodziło
już nawet o naukę. Obiecała, że nie da się więcej pobić i musiała dotrzymać
słowa. To była kwestia honoru, którego Zaćmieni podobno nie mieli.
Tym razem była przygotowana.
Normalnie nie wolno było im mieć broni poza treningami i misjami, ale ukradła
nóż, by móc się bronić. Nie spodziewali się tego. Jeden z nich podszedł bliżej,
żeby jak zwykle ją przytrzymać. Reszta znowu ją pobije, a może nawet planowali
coś gorszego, skoro wyszła przed szereg. Nie zawahała się i wyciągnąwszy nóż,
wbiła go tuż pod mostkiem przeciwnika i cięła w dół.
Chlapnęła krew, a wnętrzności
wyleciały z jamy brzusznej na ziemię. Nie zdążył nawet krzyknąć, ale jego
towarzysze już tak. Wściekle rzucili się na dziewczynę, ale była od nich
szybsza i silniejsza. Wyminęła pierwszego z nich, niemal odcinając mu ramię i
kopnęła od tyłu, po czym uderzyła kolejnego łokciem w splot słoneczny, a nóż
wbiła prosto w tętnicę szyjną. Dużo się już nauczyła od medyka, więc wiedziała,
gdzie celować. Zanim poprzedni się podniósł, kolejnego kopnęła w krocze i wbiła
ostrze w plecy, gdy zgiął się z bólu. Dopiero wtedy poderżnęła gardło tamtemu.
Pozostała dwójka uciekła. Nie goniła ich, tylko poszła pod prysznic,
zostawiając za sobą kałużkę krwi.
Odkąd
Twe miejsce między nocarzami
Tris przyjrzała się sobie w lustrze.
Jej błękitne oczy były puste i bez wyrazu, a włosy nasiąkły krwią, przybierając
czerwoną barwę. Nawet długie szorowanie nie przywróciło im złocistego koloru,
który wrócił dopiero po kilku dniach i tak zyskała miano ‘Szkarłatnej’, które
przylgnęło do niej na zawsze.
Patrzyła na własne odbicie i nie
potrafiła rozpoznać dziewczyny, którą tam widziała. Mimo młodego wieku było w
niej coś poważnego i niebezpiecznego. Coś, co denerwowało Tris ze wszech miar.
Zagryzła wargę i z całej siły uderzyła w błyszczącą taflę, rozbijając lustro.
Dłoń zapiekła ją, a z drobnych ran pociekła krew. Czerwona… Szkarłatna.
Blondynka uśmiechnęła się na ten
widok i posmakowała ciecz. Dziwne. Miała taki sam, metaliczny posmak, a zarazem
lekko słodkawy, kuszący. Przyciągał i hipnotyzował. I Tris już wiedziała, że
naprawdę jest jedna z nich. Jest Zmrokiem. Być może jednym z najbardziej
przegniłych, jacy chodzili po ziemi.
Zapachu
unikaj krwi i blasku słońca
Vin nie miał racji. Nie skończyło
się na krzykach. Chociaż szarpała się i gryzła wszystkich po rękach, podali jej
jakiś narkotyk i zamknęli w zimnej, ciemnej, zatęchłej celi bez dostępu do
światła. Trudno stwierdzić, ile tam siedziała. Przez cały ten czas nie dostała
jedzenia ani picia, więc nie mogło to trwać zbyt długo. Zarazem jednak zdawało
się być wiecznością.
Zastanawiała się nad sensem swojej
własnej, mizernej egzystencji. Nie rozumiała, dlaczego w ogóle się urodziła,
jeśli całe życie miała cierpieć. Ale czas mijał i w końcu zwątpiła we wszystko.
Nawet w to, czy jest jeszcze żywa. Potem dopadł ją strach, że już nigdy nie
ujrzy światła dziennego, ale i ten przeminął.
Była na skraju wyczerpania, ale
wciąż żyła, więc prawdopodobnie nie siedziała tam dłużej, niż tydzień. Modliła
się o śmierć, ale i tym razem nie nadeszła. W końcu przestała też o nią prosić.
Leżała w bezruchu. Zmęczona, spragniona i głodna. Niezdolna do niczego. Martwa,
a zarazem żywa.
Wegetowała, trwając na skraju
obłędu. Ale lubiła ciemność. Okrywała ją niczym ciepła, lepka pierzynka, dając
ukojenie i schronienie. Tam Tris czuła się bezpieczna i mimo bólu, jaki
odczuwała, wolałaby zostać tam do końca swoich dni, niż wyjść na zewnątrz i
znów zmierzyć się z tym okrutnym światem. On traktował Zaćmionych jak bestie.
Ale może faktycznie nimi byli.
Jak wszystko i ten kryzys musiał
kiedyś się skończyć. Leżała całkowicie wyczerpana i bez nadziei. Wegetowała. Aż
w końcu grube, metalowe drzwi otworzyły się i oślepiło ją jasne światło. Ktoś
stwierdził, że przegięli i zabrał ją do medyka. Spędziła tam kilka dni, odpoczywając
i ucząc się. Czyli jednak była coś warta, skoro nie dali jej umrzeć. Mogli ją
tam trzymać dłużej, w końcu nawet ona by zdechła.
Vina spotkała jakiś czas później. Jej
niebieskie oczy były o wiele ciemniejsze, bardziej mroczne i brunet przeraził się
na ten widok. Nie, nie bał się jej, lecz o nią. Martwił się, że straciła wolę
walki i stanie się bezduszną maszyną, jakiej pragnęli tamci ludzie. A jednak na
jego widok coś zmieniło się w jej wyglądzie. Twarz blondynki rozjaśnił szeroki,
zadziorny, a może raczej niebezpieczny uśmiech. Przyprawiał o dreszcze i
poczucie nieuchronnie zbliżającej się zagłady.
Biegnących
w ciszy jeden za drugim
– Wygrałam – oznajmiła tryumfalnie.
– Dzięki bogu – westchnął chłopak i wziął
ją w ramiona. Nie spodziewała się tego, ale też ku własnemu zaskoczeniu, nie
zaprotestowała. – Martwiłem się o ciebie.
– Zamknęli mnie gdzieś, ale…
– Na jak długo? – spytał Vin, odsuwając
ją na długość ramion, żeby móc się blondynce przyjrzeć.
– Nie wiem… Kilka dni? Potem ponad
tydzień spędziłam w punkcie medycznym i nie wychodziłam – wyjaśniła spokojnie
Tris. – Mogłam odpocząć i pouczyć się.
– Miałem wrażenie, że minęła cała
wieczność.
– Tak. Prawie jak wieczność –
przytaknęła.
– Jesteś pewna, że nic ci nie jest?
– wypytywał Vincent.
– Wszystko w porządku – zapewniła go
Tris, uśmiechając się radośnie.
Tamtego dnia dowiedziała się jak wejść
do biblioteki. Każdego dnia dzielnie znosiła trudy treningów, by wieczorem móc
usiąść pośród regałów pełnych książek. Vin też tam zaglądał, więc siłą rzeczy
spędzali ze sobą wiele czasu, rozmawiając i wymieniając się opiniami na temat
różnych tytułów.
– A tą czytałeś? – zapytała Tris,
spoglądając na siedzącego obok Vina. Oboje opierali się o jeden z ogromnych
regałów, ukryci w zacienionej bibliotece.
Wszędzie czuć było słodki zapach
stęchlizny. Mimo to było ciepło i przytulnie. To była ich kryjówka. Ich
miejsce. Ich wspólna tajemnica. To tam ukrywali się przed światem. Tylko wtedy
mogli się oderwać od codziennych spraw i wyruszyć w odległe miejsca. Taka była
moc książek.
– Tak. Jest bardzo ciekawa – padło w
odpowiedzi.
– A o czym jest?
– Sama się przekonasz.
– Zawsze tak mówisz – naburmuszyła
się Tris.
– A i tak zawsze o to pytasz –
zaśmiał się Vincent i zwichrzył lekko jej blond czuprynę. – Przecież to ty mi
powiedziałaś, że nie chcesz wiedzieć, bo wolisz przekonać się sama.
– No tak, ale mógłbyś mi przecież
odpowiedzieć.
– Zdecyduj się, czy chcesz znać
odpowiedź, czy nie.
– Mm… Nie wiem.
– Co to za odpowiedź? – mruknął Vincent,
patrząc na nią z wyrozumiałością.
– Normalna.
– Po prostu przeczytaj.
– Ale... – jęknęła Tris, spoglądając
smutno na przyjaciela.
– Co?
– No bo ja znalazłam tyle cudownych
książek i nie wiem, od której zacząć – wyjaśniła po chwili dramatycznego
milczenia.
– Zrób wyliczankę.
– To głupie.
– No to się męcz – zaśmiał się
Vincent. – Wyliczanka jest dobra. Wybór książki nie jest taki istotny.
– Jest! Jest bardzo istotny – oburzyła
się Tris. – To ma ogromne znaczenie, czy książka zabierze mnie w góry, czy nad
morze lub do jakieś odległej, odległej krainy.
– Tylko nie odejdź za daleko –
powiedział brunet. – Bo wtedy zostanę sam.
– No co ty. Pójdziemy przecież
razem.
Co mam powiedzieć jeszcze oprócz tego, że dzięki Tobie i mnie wygląda to tutaj pięknie? xd
OdpowiedzUsuńFajnie, naprawdę fajnie patrzeć na tagged scarlet, tutaj. Cieszę się, że działamy razem ;)
Nie myślałam, że się doczekam. Ale no. Jest cudnie :D Tyle czasu, tyle pracy. I nareszcie jest efekt.
Usuń